You are here: Home // kazania // Współczesne rozumienie wiary

Współczesne rozumienie wiary

Paul Tillich

Paul Tillich

WYSTĄPIENIE LUTRA

31 października 1517 roku, niespełna 34 letni Marcin Luter miał przybić 95 tez na drzwiach kościoła zamkowego w Wittenberdze. To wydarzenie powszechnie traktowane jest jako początek Reformacji, która jako ruch religijno-społeczny miała na celu odnowę doktrynalną Kościoła katolickiego. 95 tez Marcina Lutra wskazywały na nadużycia związane z handlem odpustami i związanym z nim uzyskaniem odpuszczenia grzechów. Praktyka ta bowiem wykluczała konieczność pokuty i wiary w ewangelię.

Dla Lutra nie działanie ludzkie, nie uczynki miały zapewniać zbawienie, ale niezasłużony akt łaski Boga ofiarujący zbawienie dzięki śmierci Jezusa Chrystusa za grzechy człowieka. Zbawienie można jedynie przyjąć aktem wiary, nie da się więc na nie zapracować. Widać więc że dla Lutra wiara stała się kluczowym pojęciem.

REINTERPRETACJE WIARY

Traktowanie wiary jako jedynego sposobu na uzyskanie zbawienia zapewniło jej centralne miejsce w systemie teologicznym Reformatora. Automatycznie sprawiło jej reinterpretację. Nie jest to jedna z form działania ludzkiego, lecz dar Boży.

Od tego czasu w teologii ewangelickiej pojawiło się wiele kolejnych reinterpretacji pojęcia wiary. Jedną z nich w XX wieku zaproponował filozof i teolog luterański – Paul Tillich. W tym roku obchodzimy 100 rocznicę przyznania Paulowi Tillichowi doktoratu na Uniwersytecie Wrocławskim. Z tegoż to powodu postanowiłem tego wieczoru przybliżyć Państwu to, w jaki sposób Tillich pojmował i reinterpretował wiarę.

DYNAMIKA WIARY

W 1956 roku Tillich wydał książkę pt. Dynamika wiary (Dynamics of Faith). Jako postępowy teolog, Tillich akceptował wiele z ówczesnej krytyki kierowanej przeciwko religii chrześcijańskiej. Dlatego też odrzucił tradycyjnie rozumianą wiarę jako zaufanie istocie boskiej, która w cudowny sposób ingeruje w nasz świat i pomaga tym, którzy w nią wierzą. Odrzucenie przez Tillicha tradycyjnego rozumienia Boga i jego działania, automatycznie zmusiło go do reinterpretacji samego pojęcia wiary.

Według Tillicha, właściwe rozumienie wiary nie zależy od tego, czy ktoś uznaje istnienie Boga, czy też je odrzuca. Tillich rozumie wiarę jako coś właściwego każdemu człowiekowi, bez względu na jego przekonania religijne. Z tego też względu żywię nadzieję, że Tilllichowska reinterpretacja wiary okaże się interesująca zarówno dla tych z Państwa, którzy chodzą do Kościoła, jak i dla tych, którzy być może nie podzielają przekonań teistycznych.

ODRZUCENIE POJĘCIA WIARY

Tillich rozpoczyna książkę Dynamika wiary od następującego zdania: Chyba żadne inne słowo należące do języka religijnego zarówno teologicznego, jak i potocznego – nie prowadzi do tylu nieporozumień, zniekształceń i budzących wątpliwości definicji co słowo “wiara” (s. 30). Według niego tradycyjnie rozumiana wiara powoduje różne błędne postawy, od sceptycyzmu, aż po fanatyzm. Obie te niewłaściwe i skrajne reakcje wypaczają właściwe rozumienie religii.

Z tegoż to powodu Tillich dalej pisze: Odczuwa się wręcz pokusę, by zaproponować całkowitą rezygnację z terminiu “wiara”, co może i byłoby pożądane, ale jest prawie niemożliwe (s. 30). Jest to niesamowite stwierdzenie. Luterański teolog zastanawia się nad całkowitym zarzuceniem podstawowego pojęcia w teologii protestanckiej, jakim jest wiara, i to w imię obrony jej znaczenia! Wie jednak, że nie jest to możliwe, dlatego też podejmuje się reinterpretacji pojęcia wiary. Żywi nadzieję, że jego propozycja pomoże odkryć ukrytą moc wiary (s. 30) u swoich czytelników – i to bez względu na ich osobiste przekonania religijne.

Rozważania Tillicha są pełne głębokiego namysłu filozoficznego i teologicznego. Spróbujmy w ciągu tych kilku chwil przedstawić główne tezy Tillicha dotyczące jego rozumienia wiary.

DEFINICJA WIARY

Tillich definiuje wiarę jako stan najwyższego zatroskania, jako troskę ostateczną (ultimate concern). Podobnie jak inne żywe istoty, człowiek troszczy się o to, co będzie jadł i gdzie będzie mieszkał. Dodatkowo jako istota duchowa, troszczy się o rzeczy dotykające sfery intelektualnej, estetycznej, społecznej, politycznej, religijnej i innej. Ostatecznie któraś z tych sfer zaczyna dominować i staje się tak istotna, że wymaga od niego całkowitego jej poświęcenia. Przykładem takiej troski ostatecznej może być troska o naród czy też sukces zawodowy, która podporządkowuje sobie i nieraz zaniedbuje inne troski (o rodzinę, o dobrobyt, o prawdę) (s. 31).

Innymi słowy, według Tillicha, wiara to to, co nas ostatecznie obchodzi i czemu jesteśmy w stanie poświęcić wszystko. Każdy człowiek czemuś się oddaje, coś nadaje sens jego życiu. Każdy przejawia troskę o coś, czemu ufa. Zatem każdy wierzy, bo ufa, że to czemu się poświęcił, obdarzy go zaspokojeniem i szczęściem.

Spróbujmy teraz zastanowić się nad tym, w jaki sposób Tillich dochodzi do takiego rozmienia wiary.

WIARA JAKO CENTRALNY AKT

Tillich twierdzi, że człowiek może ufać i wierzyć czemuś zgodnie ze swoim rozumem, ale też równie dobrze działać przeciw niemu, zatem wiara przekracza sferę racjonalną u człowieka. Podobnie jest ze sferą emocjonalną i wolicjonalną. Wierzyć można wbrew emocjom i woli, jak również zgodnie z nimi. Wiara zatem przekracza wszystkie “składowe” osoby człowieka, przez co staje się centralnym aktem człowieka, wypadkową naszego myślenia i działania.

OSTATECZNY CHARAKTER PODMIOTU WIARY

Jako ludzie jesteśmy istotami skończonymi, niedoskonałymi. Nie wiemy wszystkiego, nie umiemy wszystkiemu sprostać, nie potrafimy kochać w sposób pełny. Wszystko co myślimy, czujemy, chcemy, robimy ma charakter czasowy, niedoskonały.

Posiadamy jednakże zdolność do abstrakcyjnego myślenia, do myślenia w kategoriach nieskończoności, wieczności, nieprzemijalności, doskonałości. Zatem pomimo tego, że jesteśmy ograniczeni, potrafimy myśleć o rzeczach nieograniczonych. Dla przykładu odwołajmy się do matematyki – w geometrii definiujemy punkt jako nieposiadający żadnego z trzech wymiarów, chociaż w naszym świecie wszystko zdaje się mieć jakiś wymiar; liczymy w nieskończoność, choć wszystko wokół nas wygląda teoretycznie przynajmniej na policzalne i skończone.

Skoro potrafimy myśleć o doskonałości, to oznacza, że jeśli wiara – jako wypadkowa naszego myślenia i działania – musi być w swej naturze także nieograniczona. Skoro potrafimy myśleć, o rzeczach ostatecznych i pełnych, to i wiara w swej naturze musi być podobna.

Innymi słowy, każdy z nas – świadomie lub nie – w jakiś sposób kształtuje swoje życie. Są rzeczy którym poświęcamy trochę czasu, ale są i sprawy którym oddajemy się bez reszty. To właśnie oddanie Tillich nazywa wiarą – troską przewyższającą wszystkie inne troski i podporządkowującą je sobie. Skoro potrafimy myśleć o rzeczach ostatecznych, to także w akcie wiary będziemy musieli się ostatecznie czemuś oddać, czy tego chcemy, czy nie.

OSTATECZNY CHARAKTER PRZEDMIOTU WIARY

Skoro człowiek potrafi myśleć o nieskończoności, to automatycznie oznacza, że przedmiot jego troski także powinien być nieskończony (s. 37). Zatem zarówno subiektywny element wiary (to, mocą czego się wierzy), jak i obiektywny element wiary (to, w co się wierzy) muszą być ostateczne (s. 38).

Nieuwarunkowana niczym troska, a więc wiara wykraczająca poza wszelkie doczesności i zmienności automatycznie domaga się, by jej przedmiotem było coś, co także jest nieuwarunkowane (s. 37). Oznacza to, że istnieje związek między wiarą a jej przedmiotem. Przedmiot wiary – podobnie jak i jej podmiot – także musi być nieuwarunkowany oraz ostateczny (s. 37).

WŁAŚCIWY PRZEDMIOT WIARY

Zatem chociaż wspomniana wcześniej troska o naród, czy troska o “sukces” nieraz rości sobie prawo do bycia ostatecznym przedmiotem wiary, to jednak jest to fałszywa ostateczność. Jedno i drugie bowiem jest zmienne, uwarunkowane, a więc w swej istocie nieostateczne – nie pasuje do ostatecznego charakteru aktu wiary.

Prawdziwa wiara – pisze Tillich – czyni obiektem swej ostatecznej troski to, co naprawdę jest ostateczne, podczas gdy wiara bałwochwalcza podnosi do rangi rzeczy ostatecznych rzeczywistości doczesne, skończone. Niemożliwą do uniknięcia konsekwencją wiary bałwochwalczej jest “egzystencjonalne rozczarowanie” … (s. 39).

Na jakiś czas przedmiot wiary może pozostawać nieostateczny. Koniec końców musi on jednak zbudzić rozczarowanie, bo człowiek otwarty na nieskończoność, nie może zostać usatysfacjonowany skończonością (s. 39).

Jest to – myślę – lekcja dla każdego z nas, bez względu na poglądy religijne. Skoro oddajemy się czemuś bez końca, to ważne jest, aby poświęcić się czemuś, co w swej istocie jest ostateczne. Oddanie się czemukolwiek innemu jest narażone – wcześniej, czy później – na rozczarowanie i kryzys.

BÓG JAKO PRZEDMIOT WIARY

Tillich przekonuje, że skoro przedmiotem wiary jest to, co ostateczne i nieskończone, to opis tego będzie musiał być symboliczny, a więc nie zaczerpnięty bezpośrednio ze świata ziemskiego, który jest skończony. Wszystko co dosłowne będzie nawiązywać bezpośrednio do elementów naszej rzeczywistości, a przez to nie będzie mogło wyrazić najlepiej nieskończonego przedmiotu wiary (s. 64).

To, że zmuszeni jesteśmy wyrazić przedmiot naszej wiary językiem symbolicznym a nie dosłownym, nie oznacza, że coś tracimy (s. 65). Język symboliczny jest o wiele bogatszy od dosłownego. Ukazuje nam te sfery rzeczywistości, do których język dosłowny nie rozświetla. Obraz lub wiersz odsłaniają elementy rzeczywistości, do których nie można się zbliżyć na sposób naukowy (s. 63). Jeśli ktoś chce pozbyć języka symbolicznego – bez względu na to czego on dotyczy – na rzecz języka naukowego, to z pewnością straci na głębi swej egzystencji, którą nie da się wyrazić językiem technicznym (por. s. 69).

Oznacza to, że Bóg jako przedmiot wiary chrześcijańskiej nie będzie i nie może być rozumiany dosłownie. Nazwać Boga np. “wszechmocnym”, to skorzystać z ziemskiego, ludzkiego doświadczenia mocy i wyrazić ją w sposób nieskończony (s. 67); powiedzieć, że Bóg “istnieje” to także wyrazić się językiem symbolicznym, bo tylko ziemskie przedmioty/byty dosłownie istnieją (s. 66). Co najwyżej można powiedzieć, że Bóg jako byt metafizyczny mógłby “metaistnieć”, ale nie istnieć jak byty fizyczne.

Tillich jako chrześcijanin powie, że rzeczywiście przedmiotem wiary jest Bóg. Trzeba jednak dobrze zrozumieć co on przez to ma na myśli. Skoro Tillich zredefiniował pojęcie wiary, musiał również zredefiniować pojęcie Boga. Jeśli powiemy w tradycyjnym znaczeniu, że przedmiotem wiary ma być Bóg, to automatycznie nie zgodzą się z tym ateiści. Tillich jednakże powie, że nawet jeśli ktoś neguje istnienie Boga, to i tak przedmiotem jego wiary pozostaje bóg (przez małe “b”), ale bóg rozumiany jako nieskończona, ostateczna rzeczywistość, której się bezwarunkowo oddajemy, czy jest nią “sukces zawodowy”, czy jeszcze coś innego.

Ateista negując istnienie Boga, jednocześnie potwierdza, że istnieje coś takiego jak pytanie o to, co ostateczne, a więc istnieje pytanie o Boga. Nie musi to być teoretycznie Bóg chrześcijański. Istnieje wiele innych konkretnych wyobrażeń, tego co ostateczne (s. 66). Np. w przypadku biblijnego Izraela, konkretnym wyobrażeniem Boga będzie Jahwe, zaś w humanistycznym typie wiary idea człowieka.

Zadanie więc polega na dyskusji o tym, które z dostępnych wyobrażeń przedmiotu wiary, będzie najtrafniej oddawać jego ostateczność. Np. jeśli ktoś za przedmiot swojej wiary bierze dane drzewo, “sukces zawodowy”, “naród”, to rodzi się pytanie o to, czy te symbole rzeczywiście pomagają nam najtrafniej wskazywać na to, co ostateczne. Tillich więc zachęca nas do tego, by nie polegać na tym, co przemija, bo może to rodzić rozczarowanie.

NIEDOSKONAŁOŚĆ WIARY

Serce człowieka poszukuje tego, co nieskończone. W tym, co nieskończone, upatruje ono własnego spełnienia (s. 40). Z drugiej zaś strony człowiek uświadamia sobie zarazem nieskończony dystans dzielący to, co skończone, od tego, co nieskończone … (s. 40).

Innymi słowy, człowiek wie, że nigdy jako skończony byt nie złączy się w pełnii z nieskończonym Bogiem. Ponieważ to człowiek w swej skończoności wierzy w coś, co jest nieskończone, to automatycznie jego wiara nie będzie doskonała, pełna niepewności. Owego elementu niepewności nie da się z wiary usunąć, trzeba go zaakceptować (s. 42) – twierdzi Tillich. Nawet jeśli przedmiotem wiary będzie nieskończony Bóg, to i tak człowiek w niego wierzący przez swą skończoność będzie doświadczał zwątpienia.

Nie ma więc wiary bez wątpienia. Zawsze pozostaje ryzyko, że to, co uznajemy za ostateczne i to, czemu oddajemy się ostatecznie może okazać się nie ostatecznym.

NIEOMYLNOŚĆ KOŚCIOŁA

Z wątpieniem związane jest także pytanie o autorytet Kościoła i nieomylność jego orzeczeń. Tillich zakładając wątpienie jako integralną część wiary dochodzi do przekonania o niemożliwości istnienia “nieomylności”. “Nieomylność” podważa przekonanie o możliwości wątpienia człowieka. Żadna ludzka interpretacja treści wiary od autorów biblijnych (!) po współczesnych nie może być ostateczna (s. 51), a to dlatego, że skończony ludzki byt interpretuje to, co nieskończone.

[J]akielkolwiek – liturgiczne, doktrynalne bądź etyczne – sposoby wyrazu wiary wspólnoty nie mają charakteru ostatecznego. Ich funkcja polega raczej na wskazywaniu tego, co ostateczne, a co wykracza poza nie wszystkie. To właśnie nazywam “zasadą protestantyzmu”, owym elementem krytycznym występującym w formach wyrazu współnoty wiary, w konsekwencji zaś elementem wątpienia zawartym w akcie wiary (s. 52). Wskazanie na wątpienie i nieostateczny charakter dogmatu Tillich wskazuje jako jedno z dokonań protestantyzmu wobec katolicyzmu.

PODSUMOWANIE

Mówiąc o krytyce katolickiego pojęcia “nieomylności” wystosowanej przez Tillicha, zataczamy wielkie koło i wracamy do początku wykładu, a więc do krytyki katolickiego rozumienia roli odpustów, ferowanej przez Lutra niecałe 500 lat temu.

Należy jednak z całą stanowczością podkreślić, że krytyka protestancka ma na celu reformę Kościoła chrześcijańskiego – stąd słowo Reformacja – a nie krytykę dla samej krytyki. Mając to na uwadze, zachęcam wszystkich Państwa do poddania pod krytykę przekonań osobistych każdego z nas, bez względu na światopogląd.

Tillich zachęca byśmy zastanowili się nad tym, czemu poświęcamy nasze życie. Czy to, czemu się w pełni oddajemy jest warte nas samych? Czy jest na tyle trwałe, żeby nie mogło nas boleśnie zaskoczyć i pogrążyć w smutku? Tillich twierdzi, że żaden element naszej rzeczywistości – finanse, zdrowie, sukces, rodzina, naród, sztuka nie może ostatecznie dać spełnienia człowiekowi. Zachęca do otwarcia się i poszukiwań tego, co może człowiekowi dać spełnienie i radość.

Piotr Lorek

Tags: , , ,

comment closed