You are here: Home // archiwum spotkań, kazania, spotkania // Stosunek Boga do człowieka – rozważania bożonarodzeniowe

Stosunek Boga do człowieka – rozważania bożonarodzeniowe

Stosunek Boga do człowieka – rozważania bożonarodzeniowe

W środowiskach protestanckich najczęściej mówi się o stosunku człowieka do Boga za pomocą koncepcji relacji. Przekonanie o osobowości Boga implikuje możliwość wejścia człowieka w więź z Bogiem. Przedstawianie stosunku człowieka do Boga za pomocą relacji zakłada rozumienie Boga jako osobowego bytu istniejącego zewnętrznie do człowieka.

W Biblii Bóg najczęściej występuje jako Władca oraz Ojciec, dlatego też idea relacji Boga z człowiekiem jest doprecyzowywana w oparciu o te dwa obrazy. Zatem, gdy Bóg jest królem, to człowiek staje się sługą, podwładnym. Gdy zaś Bóg jest ojcem, to człowiek automatycznie postrzegany jest jako dziecko. Oznacza to, że podstawowa relacja między Bogiem a człowiekiem nie rozumiana jest na zasadzie partnerskiej (horyzontalnej), lecz podległościowej (wertykalnej). Zarówno podwładny jak i dziecko są w pełni zależni od Króla i Ojca. Wszystko co posiadają, zawdzięczają Bogu jako Władcy, bądź Rodzicowi. Oczekiwane jest w zamian bezwzględne oddanie i dozgonne posłuszeństwo.

Takie ujęcie relacji sprawia, że człowiek w pewnym sensie nie dojrzewa duchowo. Pozostaje bowiem nieustannie dzieckiem, a nie dorosłym; poddanym, a nie wolnym obywatelem. Niejednemu długoletniemu chrześcijaninowi ta perspektywa przeszkadza, chociażby w jego życiu modlitewnym: ile razy mam dziękować Bogu za wszystko –

Przedstawianie stosunku człowieka do Boga za pomocą relacji „ja” – „Ty”, w której „ja” jest zewnętrzne wobec „Ty” i jednocześnie w pełni od niego zależne, chociaż jest właściwe wierze chrześcijańskiej, to jednak nie wyczerpuje jej bogactwa rozumienia stosunku człowieka do Boga. To tradycyjne i najbardziej powszechne pojmowanie wynika z triumfu Chrystusa nad śmiercią w zmartwychwstaniu, które zapowiada jego drugie przyjście i ostateczne poddanie wszystkiego pod panowanie Boga.

Warto jednakże spojrzeć na stosunek Boga do człowieka nie w świetle finału dzieła Chrystusa, czyli jego zmartwychwstania i paruzji, lecz w świetle początku tego dzieła, a więc z perspektywy żłobka. Spróbujmy popatrzeć nie na wielkiego triumfującego, ale na bezbronnego Boga. Jak w tym ujęciu będzie kształtować się nasze rozumienie stosunku Boga do człowieka?

Poczęcie Jezusa

Bóg przychodzi do człowieka nie bezpośrednio, ale w człowieku – w Jezusie. Wpływa to na nasze rozumienie tradycyjnej „zewnętrzności” Boga w jego relacji z człowiekiem. Nieraz szukamy Boga wokół siebie. Szukamy dowodów na jego istnienie wpatrując się w gwiazdy, analizując otaczającą nas rzeczywistość. Zapominamy, że Bóg jest w nas, bliżej nas, niż my sami. Bóg nie jest przede wszystkim przedmiotem naszego poznania, ale podstawą podmiotu poznania. Wyobraź sobie, że gdy patrzysz, to Bóg patrzy przez Ciebie; gdy myślisz, to Bóg myśli przez Ciebie. Patrzenie na coś, czy też myślenie o czymś, zakłada zdolność patrzenia i myślenia. A podstawą pod tę zdolność naszego patrzenia i myślenia jest Bóg. Bóg więc wyprzedza nasze myślenie o nim (jako będącym poza nami), poprzez to, że pozwala nam myśleć (jako będący w nas).

Oznacza to, że jesteś niekończenie ważny. Nie dzięki temu, że poznałeś Boga, ale dzięki temu, że to on pozwala Ci poznawać.

Jezus w łonie matki

Gdy postrzegamy Boga jako Ojca i Pana, to będzie on „zewnętrzny” wobec człowieka, a ponadto od niego „większy”. Nieraz obraz ten wzbogaca się przekonaniem o naszym byciu „w Bogu”. W ten sposób minimalizowana jest idea „zewnętrzności” Boga wobec człowieka. Pozostaje jednakże przekonanie o tym, że „mniejszy” człowiek, jest w „większym” Bogu, w pełni będąc od niego zależnym.

A co o Bogu mówi nam historia nowonarodzeniowa? Spotykamy w niej Marię w ciąży. Spotykamy w niej więc Boga w człowieku, a nie człowieka w Bogu! Oto Bóg jest w łonie Marii; człowiek nosi i rozwija Boga.

Nie człowiek rozwija się dzięki Bogu Ojcu, ale Bóg w świecie rozwija się dzięki człowiekowi Matce. To nie człowiek dojrzewa w Bogu, ale Bóg dojrzewa w człowieku. To nie człowiek staje się mocny dzięki Wszechmocnemu Bogu, ale Bóg nabiera sił w świecie dzięki możliwościom człowieka.

Taka perspektywa sprawia, że musimy szybko dorosnąć. Nieustanne postrzeganie siebie jako dziecka zależnego od Boga Ojca musi być wzbogacone o przekonanie, że Bóg potrzebuje nas jako dorosłych. Żeby Bóg mógł rozwijać się w świecie, my musimy dojrzeć – nie skrywać się za błagalną, pasywną modlitwą dziecka, ale uobecniać Boga aktywnym działaniem dorosłego.

Iluż to dojrzałych zawodowo czy społecznie chrześcijan z powodu tego, że w świecie duchowym widzi siebie wciąż jako dzieci Boże, po prostu nie rozwija się duchowo?

Urodziny Jezusa

Czy Bóg nie mógł objawić się od razu jako dorosły człowiek? Przecież, jak się tradycyjnie uważa, jego misja polegała przede wszystkim na nauczaniu i pomocy ludziom, oddaniu za nich życia oraz zmartwychwstaniu. Wszystkie te składowe misji Jezusa zrealizowały się za jego dorosłego życia jako człowieka. Po co więc jego dzieciństwo?

Jedna z odpowiedzi może wyłonić się w kontekście dyskusji nt. teodycei. Jak to jest, że kochający Bóg (Ojciec) i wszechmocny Bóg (Władca) dopuszcza zło na świecie? To pytanie z niejednego chrześcijanina uczyniło ateistę. Od Boga jako Ojca i Pana oczekiwało by się bowiem odpowiedzi i wyjaśnień. Ale nie od Boga noworodka, który od samego początku, a więc od momentu porodu, doświadczył cierpienia jak każde inne bezbronne i niewinne dziecko. Gdy patrzymy na Boga jako noworodka, nie domagamy się od niego wytłumaczenia z jego bezczynności wobec zła we świecie, ale dostrzegamy Bożą empatię w realnym doświadczeniu tego zła. Bóg jako noworodek nie odpowiada filozoficzną rozprawą nt. teodycei. Bóg jako noworodek odpowiada autentyczną łzą. Odpowiedź na problem zła nie pochodzi od Boga jako Pana i Władcy. Odpowiedź na ten problem pochodzi od Boga jako zapłakanego noworodka.

Jezus noworodek

Jak zrozumieć naszą relację z Bogiem w Chrystusie, który jest noworodkiem? Każdy z nas postrzega swoją relację z Bogiem przez dorosłego Chrystusa. Co zaś wzbogaca tą relację, gdy spojrzymy na Chrystusa jako noworodka?

Żeby odpowiedzieć na to pytanie, musimy rozróżnić między osobowym i racjonalnym działaniem człowieka. Działanie osobowe człowieka zawiera w sobie jego rozum, ale rozum nie wyczerpuje całej jego osoby.

Obecność osoby może wyrażać się rozumowo w postaci rozmowy. Taki przejaw relacji występuje w tradycyjnej myśli chrześcijańskiej podkreślającej rolę modlitwy. Modlitwa, rozumiana jako „rozmowa” z Bogiem, zakłada słowa, a więc uruchamia procesy racjonalne.

Ale jak mówić do Boga noworodka? On jest w pełni obecny jako osoba, ale jako noworodek nie przyswaja naszych słów. Ten obraz może ubogacić nasze rozumienie przebywania z Bogiem. Z dzieckiem nie wymienia się zdań – jak my to zwykle czynimy w modlitwie – ale po prostu przebywa się, jak to można robić praktykując medytację chrześcijańską. Bóg – zarówno jako noworodek, jak i dojrzały Ojciec i Władca – nie wymaga od nas ciągłego werbalnego kontaktu, listy podziękowań i próśb. Osobowy kontakt nie wymaga ciągłego wysiłku w postaci słów i komunikatów. Medytacja – w przeciwieństwie do tradycyjnie rozumianej modlitwy – pozwala po prostu być przy Bogu, w Bogu i mieć Boga w sobie.

Zwróćmy uwagę na to, w jaki sposób noworodek wyraża swoją obecność. Niepotrzebne są wymiany zdań i rozważania. Wystarczy świadomość obecności i to świadomość nieprzepełniona treścią, ale otwarta, transparentna na obecność drugiego.

Piotr Lorek


{obrazek Jezusa -> www}

comment closed