You are here: Home // kazania // Nie upodobniajcie się do świata (Rz.12,2). A to dlaczego?

Nie upodobniajcie się do świata (Rz.12,2). A to dlaczego?

Nabożeństwo młodzieżowe (25 listopada 2010 r.)

Nie upodabniajcie się do tego świata, ale się przemieńcie przez odnowienie umysłu swego, abyście umieli rozróżnić, co jest wolą Bożą, co jest dobre, miłe i doskonałe.

Nie upodabniajcie się do świata – to słowa, które chętnie bywają wykorzystywane, jako swoistego rodzaju chrześcijańska szabelka. Za pomocą tylko tego jednego zdania zręczny kaznodzieja jest w stanie zbudować, co najmniej kilka kazań. Pole do popisu, jest niemal nieograniczone.

Można więc z uciechą napiętnować oglądanie wszelakich filmów niechrześcijańskich, słuchanie muzyki, jeśli to inna niż kościelna, czy czytanie książek, które w swym tytule bądź wstępie nie mają określenia – „chrześcijański”. Są jeszcze gry komputerowe – siedlisko zła wszelakiego.

Wiadomo bowiem nie od dziś, że zepsucie społeczeństwa bierze się głównie z oglądania telewizji, gier komputerowych i w ogóle z obcowania ze wszystkim co zostało skażone tzw. „światem”

Mnie kiedyś było trocie łatwiej, niż dzisiejszej młodzieży. Kiedy chodziłem do szkoły średniej gry komputerowe nie budziły większej podejrzliwości nawet w najbardziej fundamentalnych środowiskach chrześcijańskich, a to głównie dlatego, że ich jeszcze nie było. A jeśli były, to najczęściej w postaci rozmaitych ludzików lub piłek ping-pongowych skaczących po monitorach starożytnych komputerów typu ZX Spectrum. Całość wyglądała bardziej śmiesznie niż groźnie.

Nie oznacza to, że w młodzieżowych kręgach chrześcijańskich nie tropiono rozmaitych zagrożeń ze strony świata. Tropiono i to bardzo energicznie.

Główne zagrożenie widziano w muzyce. Panowało nawet przekonanie, a właściwie pewność, że większość ówczesnych utworów rockowych ma sprytnie ukryte treści satanistyczne. Trik polegał na tym, że jeśli piosenki słuchało się normalnie, czyli od początku do końca, można było dać się nabrać i nie wychwycić niczego podejrzanego, co samo w sobie było niezwykle groźne. Wtajemniczeni bowiem wiedzieli, że jeśli dany utwór zostanie puszony od tyłu, całkowicie zmienia się jego treść. I tak klasycznym przykładem demonicznego działania był legendarny utwór Led Zepplin „Schody do nieba”, który puszczony od tyłu miał się okazać „Schodami do piekła” i wywoływać spustoszenie w młodych, chrześcijańskich umysłach.

Jak niektórzy z was pochodzę ze Śląska Cieszyńskiego. Pamiętam, jak w czasie spotkań młodzieżowych w macierzystej parafii, nie mogłem ujawniać się z kasetami zespołu Pink Floyd (czy ktoś jeszcze pamięta co to kasety magnetofonowe?)

Było to dla mnie trudne doświadczenie o charakterze schizofrenicznym. Z jednej strony chciałem być prawdziwym, jak podkreślano, chrześcijaninem, a z drugiej strony… no, lubiłem Pink Floyd. Nic nie mogłem na to poradzić. Bo to musiała być sprawka diabła, że w ogóle zacząłem słuchać tej muzyki i mi się spodobała.

Rzecz jasna nie mogłem się ujawnić by nie narazić się na niebezpieczeństwo odprawienia nade mną egzorcyzmów lub równie kłopotliwych obrzędów. Słowa ap. Pawła: Nie upodabniajcie się do świata, były bowiem odczytywane tak fundamentalnie i brane z taką powagą, że do dziś nieco przeraża mnie jedna z najbardziej znanych pieśni młodzieżowych, której refren brzmi: „chciałbym stąd wyrwać się, obco tu czuję się”. Jest coś przerażającego w tym, gdy młody człowiek, u progu życia, śpiewa, że chciałby wyrwać się ze świata, bo się w nim obco czuje…

Mówię o swoich doświadczeniach w nieco lekkim tonie ale myślę, że sprawa nie była i chyba wciąż nie jest. Kiedy bowiem dziś mam okazję wysłuchać interpretacji Pawłowego tekstu, to w dziewięciu przypadkach na dziesięć treść sprowadza się do kilku punktów mających na celu krytykę tzw. świata.: 1. Współczesne filmy – to przemoc i niemoralność. 2. Muzyka – agresja, wulgarność. 3. Reklamy – materializm. Wniosek: należy zwalczać te zjawiska, bo one są odpowiedzialne za współczesne zło, agresję, znieczulicę i wszelką niegodziwość współczesnego świata. A najlepiej całkowicie się odwrócić, utkwić wzrok w niebie i oczekiwać na czas odkupienia.

Nie chcę bagatelizować wielu negatywnych treści zawartych we spółczesnych przekazach medialnych. Wydaje mi się jednak, że upatrywanie w nich podstawowej przyczyny zła bywa daleko idącym i nieraz nieuzasadnionym uproszczeniem. Za moment, postaram się rozwinąć te myśl.

Najpierw jednak chciałbym zwrócić uwagę na fakt, że poruszany problem, jest dużo starszy niż pojawienie się mediów ze wszelkimi ich przypadłościami. Być może więc to nie muzyka, gry czy filmy są główną przyczyną współczesnych kłopotów. Być może raczej one odzwierciedlają stan ludzkiej kondycji, obrazują problemy, które trapią ludzkość od wieków.

Przepraszam za ironię, ale apostoł Paweł pisząc swe słowa raczej nie miał na myśli współczesnych seriali czy gier komputerowych. Jeśli więc chcemy odczytać jego słowa, jako wciąż aktualne, to skoncentrowanie się jedynie na walce z medialnymi zagrożeniami mogłoby się okazać w najlepszym razie nietrafioną wojną ze skutkami, a nie z przyczynami.

Z pewnością więc warto podjąć próbę zrozumienia, przed jakim światem ostrzegał ap. Paweł, zanim zaczniemy walczyć ze światem współczesnym.

Apostoł pisał swój List do Rzymian, najprawdopodobniej w czasie gdy cesarzem był Neron. W uproszczeniu można powiedzieć, że w tym czasie chrześcijaństwo i Cesarstwo Rzymskie, prezentowały dwie zupełnie odmienne etyki. Dodatkowo chrześcijanie nie byli zbyt lubiani przez Rzymian. Nawet tacy filozofowie, jak Tacyt czy Swetoniusz, którzy odważnie krytykowali postawy moralne samego Nerona, o chrześcijanach wypowiadali się dość negatywnie, nazywając ich po prostu sektą. Dostrzegali bowiem w chrześcijaństwie radykalizm, który wydawał im się jeszcze bardziej niebezpieczny niż rozpusta cesarstwa.

Można by rzec, że dla przeciętnego mieszkańca Rzymu rozpusta cesarska bywała nieco gorsząca, być może pewne elementy (np. homoseksualizm) uważali oni za przeciwne naturze, natomiast samo życie oparte na braku radykalnych zasad nie było zbyt negatywnie postrzegane. Dzięki przykładowi z góry, przeciętny Rzymianin mógł nie czuć się zobowiązany do cnotliwego życia.

To z kolei wywoływało oburzenie chrześcijan, którzy wywodząc się głównie z środowisk żydowskich, wysoko cenili reguły Dekalogu i związane z nimi nakazy. Także dla ap. Pawła moralność Rzymian, a zwłaszcza rozwiązłość seksualna, były nie do zaakceptowania.

Prawdopodobnie stąd tak zdecydowane słowa Nie upodabniajcie się do tego świata, ale się przemieńcie przez odnowienie umysłu swego, abyście umieli rozróżnić, co jest wolą Bożą, co jest dobre, miłe i doskonałe.

Rzecz ciekawa, apostoł nie nakazuje walczyć z niemoralnymi Rzymianami, być może po części dlatego, że chrześcijaństwo było wtedy jeszcze zbyt słabe. Nie zmienia to jednak faktu, że Paweł nakłania do zmiany świata, ale przede wszystkim poprzez zmianę siebie samego.

To może być bardzo pomocna wskazówka, która każe przypomnieć znaną, choć nieraz ignorowaną zasadę, że nawracanie świata należy zacząć nie od zmiany prawa, nie od walki z niemoralnością innych, ale od siebie.

I tu chciałbym powrócić do przerwanego wątku zła sączącego się z filmów, gier, muzyki. Przepraszam, jeśli nie będę odpowiednio konserwatywny, ale na obecnym etapie mojego postrzegania Biblii i świata, tkwi we mnie przekonanie, że główny wróg tkwi gdzie indziej.

Być może przyczyna wielu problemów, w tym zachowań agresywnych, nie tkwi w fakcie, że np. młody człowiek zagra czasem w grę komputerową, w której jest przemoc. Problem zaczyna się pojawiać wtedy, gdy więzi tego człowieka z bliskimi zostają zaburzone i wzorce relacji zamiast z rodziny zaczyna czerpać z właśnie ze wspomnianej gry czy podobnych źródeł.

Z racji służby duszpasterskiej prawie co tydzień bywam w więzieniu. Przez dziesięć lat nie spotkałem tam żadnego człowieka, który popełniał przestępstwa wypływające z agresji i miałby dobrze ułożone relacje ze swoimi bliskimi. Owszem, czasem mówi się, że ktoś pochodzi z tzw. dobrego domu, a jednak na kogoś napadł, komuś wyrządził krzywdę i w rezultacie, choć niczego mu nigdy nie brakowało, trafił za kratki. Wielu tedy mówi: „Naoglądał się filmów i jest efekt”. Czasami sam skazany, tak sobie wszystko tłumaczy.

Przerażająca przestrzeń zaczyna się otwierać dopiero wtedy, gdy ktoś zaczyna mówić o swej „dobrej rodzinie”. Czasem faktycznie niczego mu nie brakowało, miał każdy najnowszy gadżet, którego inni mu zazdrościli. Rodzice dobrze zarabiali.

Tylko, tak naprawdę, rodziców nie miał. Od dziecka jego postrzeganie świata kształtowane było niemal wyłącznie przez telewizor, przez gry video, filmy. A jego jedynym obowiązkiem było się dobrze uczyć. Wszak wszystko miał, o co jeszcze mu mogło chodzić?

W człowieku rosła frustracja, poczucie osamotnienia, wreszcie agresja. Jednak stało się tak nie dlatego, że grał w nieodpowiednie gry czy oglądał filmy, tylko dlatego, że one musiały mu zastąpić relacje z bliskimi, dlatego że nigdy nie miał możliwości ukształtowania w sobie wrażliwości, empatii i właściwych relacji z innymi ludźmi.

Oczywiście, taki wniosek nie wyjaśnia, ani tym bardziej nie usprawiedliwia, wszystkich zjawisk. Sądzę jednak, że warto wziąć pod uwagę fakt, że przyczyna wielu problemów nie zawsze tkwi tam, gdzie ją najprościej wskazać. A zatem słowa Nie upodabniajcie się do świata – być może warto odczytać, jako wezwanie do spojrzenia przede wszystkim na siebie, a zdanie: Przemieńcie się przez odnowienie umysłu swego, do szukania głębiej źródeł naszych przeżyć i doświadczeń.

Kiedyś przeczytałem list pożegnalny maturzysty, którzy popełnił samobójstwo. On też pochodził z tzw. „dobrej rodziny”.

Czytając, jego wzruszające słowa, myślę, że wszyscy potrzebujemy przede wszystkim miłości. Bo to jedyne lekarstwo, które ma siłę odnowić ludzki umysł. Jedynie miłość może sprawić, że ktoś nie będzie musiał ukrywać swych lęków pod płaszczem agresji albo ktoś nie napisze takiego listu pożegnalnego, jak ten młody człowiek:

Chciałem mleka, a otrzymałem – butelkę,

Chciałem rodziców, a otrzymałem – zabawki,

Chciałem mówić a otrzymałem – książkę,

Chciałem myśleć, a otrzymałem – wiedzę,

Chciałem miłości, a otrzymałem – moralność,

Chciałem szczęścia, a otrzymałem – pieniądze,

Chciałem wolności, a otrzymałem – samochód,

Chciałem nadziei, a otrzymałem – lęk

Chciałem żyć….

Amen

ks. Marcin Orawski

comment closed